Atak serca na wysokości 10 tysięcy metrów

Czy można przeżyć atak serca na wysokości 10 tysięcy metrów bez defibrylacji?

Pasażer samolotu linii Ryanair, podczas podróży z Fuerteventury do Liverpoolu, dostał nagłego zatrzymania krążenia. Obecna na pokładzie lekarka podjęła się reanimacji mężczyzny. Akcja reanimacyjna trwała 40 minut. Po wylądowaniu, karetka natychmiast przewiozła pacjenta do szpitala. Niestety nie udało się go uratować.

Czy obecność defibrylatora AED na pokładzie mogłaby zwiększyć szanse przeżycia pasażera?

Jak pokazuje powyższy przypadek, nawet pomoc lekarska, nawet długotrwała reanimacja nie dają gwarancji uratowania życia człowieka po zatrzymaniu krążenia. Z pewnością współpraca z defibrylatorem AED, wykonana przez urządzenie analiza pracy serca i następująca po niej defibrylacja mogłyby spowodować, że pamiętny lot zakończyłby się dla mężczyzny szczęśliwie.

Niestety nadal jest zbyt mało Automatycznych Defibrylatorów Zewnętrznych w miejscach publicznych. Defibrylatory AED mogą być obsługiwane przez każdego człowieka, bez konieczności przeprowadzenia wcześniejszego szkolenia. Te małe, lekkie i proste w obsłudze urządzenia naprawdę ratują życie. Zanim wybierzemy się na wycieczkę, warto upewnić się czy organizator wyjazdu odpowiednio zadbał o bezpieczeństwo podróżnych. Jeśli jest tylko taka możliwość, należy dołożyć wszelkich starań, aby osoby, za które jesteśmy odpowiedzialni, mają zagwarantowane maksymalne bezpieczeństwo. Życie ludzkie nie ma przecież ceny.



To jest wyrób medyczny.
Używaj go zgodnie z instrukcją używania lub etykietą